Luty był niezapomniany. Tak samo jak i połowa marca. Z 3 zrobiło się 5 tygodni. A moje serce stopniało w pełni z lodowej skorupy. Długo wpatrywałam się głęboko w magiczne szaro-niebieskie oczy, szukając pytania które chcą mi zadać i odpowiedzi na pytanie, które tliło się w mojej głowie. Tylko potakiwał z twarzą, z której promieniowało szczęście i spokój. I nie myliłam się. Znów. Kolejny raz. Ta intuicja jest porażająca. Te spójne myśli czasem mnie przerażają. Ale najbardziej cenię sobie to, że nie ma wiele strachu w tej relacji. Nie ma w niej wiele unikania. To tak egzotyczne…
